Szczepienie przeciwko COVID w siedzibie pracodawcy to jest bardzo dobry pomysł pod warunkiem, że odbywa się ze wsparciem podmiotu leczniczego, to jest jedna kwestia. Druga, w oparciu o to, co mówił pan minister Dworczyk, bo jeszcze nie ma żadnego przepisu, który to jakby finalnie reguluje, dotyczy to pracodawców zatrudniających powyżej 500 pracowników. I dla części z pracodawców to będzie rozwiązanie takie mało inwazyjne, część z nich posiada już gabinety takie lekarsko-zabiegowe, więc dostosowanie ich do potrzeb realizacji szczepień będzie zdecydowanie mniejszym wyzwaniem niż dla tych, którzy takich gabinetów nie posiadają. Realizacja, czy zorganizowanie punktu szczepień to jest, po pierwsze, koszt, spore wyzwanie logistyczne dla pracodawcy i myślę, że będą musieli się zmierzyć z tym, z czym mierzyły się punkty szczepień populacyjnych takie jak LUX MED. I mimo tego, że my realizujemy te usługi naprawdę w masowej skali, szczepienia przeciw COVID wymagają od nas takiej większej uwagi na pewno i większego zaangażowania. Wynika to z tego, że specyfika szczepionek jest taka, jaka jest, one wymagają właściwego przechowywania, stałego monitoringu temperatur w lodówce, więc to są te elementy, które teraz spadną na pracodawcę. Druga kwestia, niemniej ważna to jest oczywiście sam system zamawiania szczepionek, który też będzie po stronie pracodawcy. Ja już nie mówię o tak przyziemnych rzeczach jak dostępy do aplikacji centrum e-zdrowia dla poszczególnych pracodawców, ale sam mechanizm: szkolenia, przygotowanie do tego, żeby składać zamówienia to będzie też duże wyzwanie. I wydaje mi się, że bez wsparcia podmiotu leczniczego będzie bardzo trudno pracodawcy dzisiaj zorganizować taki punkt szczepień samodzielnie. Ale sam pomysł jest oczywiście bardzo dobry.
N: JA też chciałam zapytać o te efekty w kontekście tego, że często pojawiały się takie informacje, że w miejscu pracy najczęściej dochodzi do zakażenia, czyli, jeżeli zaszczepimy całe grupy, czy to jest właśnie takie dobre rozwiązanie?
Oczywiście, że tak, to się nazywa zbiorową odpornością, to o czym się mówi, że im więcej osób jest wyszczepionych globalnie, tym lepiej, bo w pewnym momencie dochodzi do przerwania tej transmisji. I dokładnie to samo dotyczy cała populacja przeniesiona na zakład pracy to jest trochę odwzorowanie tego zachowania, które dotyczy całej populacji. To jest ten taki dobry efekt, wyszczepienie dużej grupy pracowników jest tylko na plus, jeśli chodzi o może nie przerwanie w 100 proc., ale zminimalizowanie tego szerzenia się zakażenia.
N: A co trzeba zrobić, aby można było w ogóle przeprowadzić taką akcję, bo na pewno są potrzebne zmiany w prawie i jakie?
Żeby przeprowadzić akcję szczepień w miejscu pracy na dzisiaj musi się sporo zmienić w przepisach prawa. I począwszy od tego, kto może kwalifikować do szczepienia, jest projekt oczywiście zmiany ustawy o zapobieganiu i zwalczaniu chorób zakaźnych i zakażeń u ludzi i to już jest projekt, więc zakładam, że też będzie przeprocedowana szybko, ona teraz jest w Senacie, więc myślę, że to się zadzieje w ciągu najbliższych dni lub tygodni. Ale druga kwestia, ona ma delegację do rozporządzenia, którego też jeszcze nie ma. Więc to jest jeden podstawowy element, czyli po pierwsze, kto może kwalifikować i kto może wykonywać to szczepienie, bo to jest największa na dzisiaj zmiana. Nie ma innej możliwości do tego, żeby zrealizować tak masowe szczepienia bez dodatkowych zasobów ludzkich, czyli dodatkowych uprawnień dla innych grup medycznych.
N: A jak mogłyby wyglądać takie szczepienia, kto i kiedy mógłby przyjmować zgłoszenia np. od pracowników, tak logistycznie, jakby to mogło wyglądać?
Zgodnie z tym, o czym mówił pan minister Dworczyk, to ten model ma się opierać trochę na modelu, który jest bardzo typowy dla Stanów Zjednoczonych. Tak trochę skopiowaliśmy, zdaje się, ten wzorzec. I to niezależnie, czy to jest pracodawca, czy to jest drive thru, to model opiera się na tym, że dana osoba, w tym przypadku pracownik wypełnia ankietę i jeżeli ankieta jest wypełniona na nie, czyli nic się specjalnego z daną osobą nie dzieje, to ta kwalifikacja trochę się odbywa automatycznie. Nam trudno na dzisiaj zrozumieć, jak bardzo automatycznie dlatego, że my pracujemy w tych szczepieniach populacyjnych już kilka miesięcy, tam jest konieczne wypełnienie badania kwalifikacyjnego w gabinecie Gov.pl, więc nie wiemy, w jaki sposób by to się odbywało automatycznie, to jest jedna kwestia. I druga kwestia jeszcze jest taka i to jest duży znak zapytania i trochę taka nieścisłość w tym przekazie, że gdyby się okazało, że cokolwiek się zadzieje w tej ankiecie, czyli zaznaczam jedną odpowiedź na tak, a trzeba pamiętać, że wśród osób młodych, to już jest zupełnie inna populacja, te alergie występują dość często, więc istnieje duże prawdopodobieństwo, że pojawi się choć jedna odpowiedź na tak, to wtedy powinien kwalifikować lekarz. I to jest dla nas taka niejasność, gdzie są uprawnienia dla tych innych zawodów. To znaczy, że prawie w każdej sytuacji jednak będzie musiał być obecny lekarz, to wymaga na pewno wyjaśnienia i zakładam, że w tych przepisach, które się pojawią wkrótce to będzie doprecyzowane.
N: A czy pracodawcy chcą takich szczepień i czy są też gotowi pokryć koszty stworzenia takiego specjalnego punktu i też znaleźć personel medyczny, który na rynku może być trudny do znalezienia w obecnej sytuacji?
Największym wyzwaniem oczywiście będą koszty, ale tak jak mówię, część pracodawców jest już przygotowana, ma takie gabinety zabiegowe, które mogą być punktami szczepień i ta inwestycja nie będzie jakimś dużym zjawiskiem. Natomiast oczywiście dla tych, którzy tego nie mają, to będzie dość duży koszt, organizacja tego, zakupienie lodówki, całego systemu monitorowania 24-godzinnego, więc to jest taki jeden duży wydatek. A druga kwestia to jest personel. Zgodnie z informacją ministra Dworczyka, pracodawca będzie mógł podpisać umowę z zespołem szczepiącym, myślę, że w większości przypadków będzie to jednak dotyczyło podpisania umowy z podmiotem leczniczym, który posiada takie zespoły szczepiące, ale jeżeli my nie zwiększymy kompetencji i nie rozszerzymy uprawnień do kwalifikacji i wykonania, to będzie dzisiaj bardzo trudno pozyskać te zespoły. Dlatego, że wiemy dzisiaj, w jakiej sytuacji żyjemy, jest masa nowych zakażeń, poza tym, że ludzie są oczywiście też, bo nie wszyscy są jeszcze zaszczepieni, nawet wśród medyków jest jeszcze jakaś drobna grupa, która nie jest zaszczepiona, więc to są z jednej strony straty. Z drugiej strony mamy też powołania do szpitali covidowych, duża grupa osób pracuje w szpitalach covidowych poza stałym miejscem pracy, ale też i model opieki ambulatoryjnej, POZ-y, czy tak jak w naszym przypadku, abonament, są też bardzo dociążone wizytami pacjentów, bo jednak tam jakieś symboliczne infekcje ciągle jeszcze występują. Więc pozyskanie tych zespołów na teraz byłoby niezwykle trudne i bez rozszerzenia uprawnień wydaje mi się, że to nawet nie byłoby możliwe do zrealizowania w tak dużej skali, bo dzisiaj szczepimy symbolicznie, co tu dużo mówić. W porównaniu z krajami takimi jak Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, czy Izrael, to u nas się odbywa to symbolicznie. I żeby rozpocząć naprawdę masowe szczepienia i w krótkim czasie zaszczepić dużą część populacji, to nie da się bez tych zasobów i bez rozszerzania uprawnień. To jest według mnie kluczowe zjawisko poza tym, że te koszty pracodawców to można sobie zorganizować, natomiast bez pozyskania dodatkowych ludzi do realizacji szczepień, będzie bardzo trudno.
Artykuł pochodzi z https://biznes.newseria.pl/